niedziela, 8 grudnia 2013

Chapter 2

Pytanie pod rozdziałem.

*Perrie*
Tańczyłam, a w sumie skakałam po parkiecie w rytm piosenki. Zayn niby też dobrze się bawił, ale nadal był lekko spięty i niepewny. Pocięgnęłam go za rękę w kąt, aby moc spytać o co chodzi.
-Co jest? Dlaczego jesteś taki spięty? - spytałam, kiedy już przecisnęłam się przez tłum spoconych ludzi.
-Nie jestem spięty, tylko ja tutaj pracuję. Moje miejsce jest tam. - wskazał na bar.
-Przecież jest tam już ktoś na zastępstwo, więc ty możesz się bawić! - krzyknęłam radośnie.
-Perrie, przepraszam, ale nie mogę. - odpowiedział tonem, który był zupełnym przeciwieństwem mojego.
-Podaj choć jeden powód dla którego nie możesz? - nie dawałam za wygraną.
-Ten klub należy do mojego ojca, jest on bardzo zdyscyplinowanym i surowym człowiekiem. Gdyby dowiedział się, że nie pracowałem, tylko się bawiłem, nie byłby zbyt zadowolony. - wyjaśnił.
-Zayn, ile ty masz lat? - spytałam, kładąc ręce na biodra.
-No dwadzieścia, a co?
-Właśnie! Dwadzieścia, a nie pięć! Jesteś dorosły, nie musisz się przejmować swoim tatuśkiem. - podniosłam lekko głos, wyrażając swoją narastającą irytację.
-Ty nic nie rozumiesz. - mruknął.
-No masz rację nie rozumiem. - odpowiedziałam oschle.
-A ty gdzie pracujesz? - przerwał chwilową ciszę.
-Nie chcesz wiedzieć. - zaśmiałam się lekko. Nagle ni stąd ni zowąd obok mnie zjawiła się uradowana Leigh mówiąc:
-Koleś na pierwszej ma na ciebie oko. - spojrzałam w tamtą stronę i zobaczyłam młodego blondyna, który szczerzył się, jak głupi do sera. Miał maksymalnie osiemnaście lat.
-E tam, jakiś niewyżyty małolat. Nie ma po co się fatygować. Pewnie niezapłaciłby, bo nie ma, a nawet jeśli to jakąś małą kase. - stwierdziłam.
-Może i małolat, ale po jego markowych ciuchach można spokojnie stwierdzić, że ma bogatych rodziców. - powiedziała, oblizując wargi. Przyjrzałam mu się dokładniej. Rzeczywiście, nie wyglądał na biednego. - Idziesz? Ja już dzisiaj zaliczyłam dwóch, teraz twoja kolej. - uśmiechnęła się zadziornie.
-W sumie, czemu nie? Dzisiaj jeszcze nic nie zarobiłam. - mruknęłam niezadowolona.
-Nikogo? A ten tutaj. - wskazała na obok stojącego Zayna. Dopiero teraz zoriętowałam się, że on wszystko słyszy.
-Czekaj, co?! - usłyszałam jego zdziwiony głos.
-Co "co"? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
-Ty... Robisz to za piniądze? - jego usta były lekko rozchylone, pokazując jego zdizwienie. - To znaczy... Jesteś prostytutką? - oczy mało mu z orbit nie wyskoczyły, gdy to mówił.
-No brawo! - zaczęłam klaskać, udając, że jestem pełna podziwu. - Spostrzegawczy jesteś. - sarknęłam.
-To ja może sobie pójdę. Jakby coś, to siedzimy przy barze. - powiedziała Leigh na odchodnym. Kiedy już zniknęła mi z oczu, Mulat spytał:
-Ale jak? Dlaczego? Myślałem, że jesteś... - urwał.
-"Normalna"? Śmiało powiedz to, przezwyczaiłam się do takich określeń. - powiedziałam obojętnie.
-Nie. Wydawałaś się być inna. Inna niż wszystkie dziewczyny. - dokończył.
-Inna? Przecież jak się spotkaliśmy przy tym barze, widziałeś, że jestem taka jak te inne dziewczyny na dystkotekach. - prychnęłam.
-Nieprawda. Widziałem, że udajesz, że tak naprawdę nie jesteś taka. Jestem pewien, że masz drugie, lepsze oblicze. - Taa... Romeo się znalazł. - pomyślałam.
-Teraz to już pieprzysz głupoty. Człowieku, ogarnij się! Jestem prostytutką i nic tego nie zmieni! A teraz sory, ale muszę pracować. - wyminęłam chłopaka i ruszyłam w stronę owego napalonego blondyna. Aby jeszcze bardziej go podniecić, podczas podchodzenia do niego zaczęłam kręcić biodrami.
Stanęłam przed chłopakiem i uśmiechnęłam się słodko, po czym zaszczebiotałam rzęsami. Przybliżyłam się do jego twarzy i oblizałam jego dolną wargę. Poczułam, jak jego kolega się budzi. Uśmiechnęłam się triumfalnie i pociągnęłam chłopaka w stronę toalet.

*Zayn* (w tym samym czasie)
Widząc, co robi ta dziewczyna, miałem mdłości. Jak ona mogła współżyć z kimś za pieniądze? Było to dla mnie niewyobrażalne. Przecież do stosunku seksualnego dochodzi, wtedy kiedy dwoje ludzi się kocha i ufa sobie, a nie kiedy napotkasz pierwszego, lepszego napalonego faceta. Ale przecież nie wiem, dlaczego to robi. Może nie było innej pracy i musiała podjąć się takiej. A może jak większość prostytutek po prostu to lubi - zastanawiałem się, lecz po chwili otrząsnąłem się i wróciłem do pracy.

***
Klub był prawie pusty. Nic dziwnego, bo dochodziła 4:00 nad ranem. Nagle zauważyłem tą dziewczynę, Perrie. Rozmawiała ze swoimi koleżankami, nie wiem, o czym, ale widziałem, że ledwo trzyma się na nogach. Komuś tu się dużo wypiło. - zaśmiałem się w myślach. Mimo, że po naszej kłótni nie zamawiała drinków u mnie, tylko u Logana, drugiego barmana, to widziałem, jak dużo ich wypiła i nie była to mała ilość.
Jej znajome wyszły, a ona wróciła do toalety. Po chwili wyszedł z pomieszczenia ten sam blondyn, a następnie opuścił klub. Zaraz po nim z toalety wyszła zataczająca się blondynka. Śmiała się niewiadomo z czego. Nagle upadła na podłogę, ale nie przestawała się śmiać. Wręcz przeciwnie, wzbudziło w niej to jeszcze większy napad śmiechu.
Podbiegłem do niej i spytałem:
-Hej, nic ci nie jest? - dziewczyna zaśmiała się i odpowiedziała:
-Tam latają jednorożce, a jeden jest taki różowy w gwazdki.
-Stanowczo za dużo alkoholu. - mruknąłem rozbawiony jej odpowiedzią. Wyjrzałem na zewnątrz mając nadzieję, że czekają tam na nią przyjaciółki, lecz niestety, myliłem się. - Perrie, gdzie są twoje koleżanki? Masz z kim pojechać do domu? - pytałem.
-Ale ty jesteś przystojny. Mogłabym cię oglądać codziennie. - odpowiedziała zupełnie nie na temat.
-Nic z tego. Nie dogadasz sie z nią. - usłyszałem za sobą głos Logana. Odwróciłem się do niego i posłałem mu spojrzenie typu "Nie pomagasz". Stał za ladą i wycierał szaklnki, śmiejąc się przy tym cicho.
Wróciłem wzrokiem na dziewczynę. Okazało się, że zasnęła. No świetnie. - pomyślałem. Wziąłem ją na ręcę, jak pan młody pannę młodą i wyszedłem z klubu, krzycząc do kolegi słowa typu "ty dzisiaj zamykasz".

***
-O, dzień dobry. - uśmiechnąłem się do Perrie, która właśnie wychodziła z mojego pokoju. Spojrzała na mnie zdziwiona.
-Gdzie ja jestem? I co tu robię? - spytała.
-Jesteś u mnie w mieszkaniu. Dzisiaj około 4:00 nad ranem przywiozłem cię tutaj, ponieważ w klubie ledwo chodziłaś, aż w końcu zasnęłaś. - wyjaśniłem, stawiając herabatę na stole i wskazując na krzesło na znak, aby usiadła. Tak też zrobiła.
-Aha... A gdzie jest Leigh-Anne? - zadała kolejne pytanie.
-Kto?
-Moja przyjaciółka. Ciemna karnacja, burza loków na głowie. - opisała krótko ową dziewczynę. Przypomniała mi się jedna z jej koleżanek.
-A tak, chyba pamiętam. Nie wiem, gdzie jest. Wczoraj z nią rozmawiałaś, a potem ona wyszła wraz z trzema innym dziewczynami. - odpowiedziałem. Zamyśliła się na chwilę. Pewnie próbowała sobie przypomnieć to zdarzenie, co jak sądzę, było dla niej nie lada wyzwaniem, po wypiciu tak dużej ilości alkoholu.
-No dobra, coś mi się kojarzy. - mruknęła nadal zamyślona.
-A mnie pamiętasz? - spytałem żartobliwie.
-Tak, pamiętam. - odpowiedziałą beznamiętnie.
-Wypij herbatę, a ja poszukam dla ciebie jakiś ubrań. - poleciłem i nie czekając na odpowiedź wszedłem do mojej sypialni.

***
-Ciuchy twojej dziewczyny? - spytała, wychodząc z łazienki ubrana w dżinsy i czarny sweter.
Zaśmiałem się na jej pytanie i odpowiedziałem:
-Nie, mojej siostry. Nie mam dziewczyny.
-A to dziwne. - powiedziała, oglądając swój strój w dużym lustrze w przedpokoju.
-Dlaczego? - zaciekawiłem się.
-Powiedzmy sobie szczerze: jesteś przystojny. Nie jedna laska by na ciebie poleciała. - uśmiechnęła się lekko.
-Wezmę to za komplement, więc dziękuję. - odwzajemniłem uśmiech. 
Pezz założyła swoje czarne szpilki i rzucając krótkie "cześć" wyszła z mieszkania. Pobiegłem za nią, zgarniając swoje buty i krzyknąłem:
-Gdzie idziesz?!
-Do domu, a gdzie? - odpowiedziała zatrzymując się na schodach.
-Ale tak sama? Może cie odwiozę? - zaproponowałem.
-Nie, dzięki. Wolę się przejść. - oznajmiła.
-To może cię odprowadzę? - nie poddawałem się. Chciałem się dowiedzieć, co skłoniło ją do podjęcia się tego "zawodu". Wiem, że to nie kulturalnie być wścibskim, ale ta dziewczyna nie jest zwykłą napaloną laską. Na pewno ma jakiś powód na to, że została tym kim została.
Westchnęła podirytowana, ale zgodziła się. Założyłem buty i zamknęłame drzwi, a następnie dobiegłem do blondynki.
Szliśmy spacerkiem. Najwyraźniej nigdzie jej się nie spieszyło, mi z resztą też. W końcu zdobyłem się na odwagę i spytałem, o to, co chciałem wiedzieć, od kiedy ja poznałem.
-Nieważne. - odpowiedziała gwałtownie. Zbyt gwałtownie. 
-Pezz, nie chcę być nachalny, ale jak już mówiłem... - niedane było mi dokończyć.
-"Wiesz, że tak naprawdę jestem inna". A moja odpowiedź brzmi: mylisz się. - powiedziała dobitnie.
-Ale ja wiem, że nie jesteś taka jak te wszystkie, tylko po prostu nie chcesz tego pokazać. - ciągnąłem, a ona coraz bardziej sie denerwowała. - A nie masz nikogo z rodziny? Matki, ojca? - spytałem po chwili ciszy. Dziewczyna przystanęła. Patrzyłem na nią zdziwiony, lecz jej wzrok był utkwiony w jeden punkt przed nią, a w jej oczach zaczęły zbierać się łzy. Chyba wkroczyłem na tor jej słabości. - pomyślałem.
-Nigdy... Nigdy więcej nie pytaj o moich rodziców. - powiedziała drżącym głosema, po jej bladym policzku spłynęła słona łza.
___________________________________________________________________________
Przepraszam, przepraszam, przepraszam! Tak, wiem, że obiecałam, że postaram się, aby było jak najmniej tak długich przerw pomiędzy rozdziałami, a teraz od razu po pierwszym rozdziale musicie czekać ponad dwa tygodnie na następnym. Od razu się wytłumaczę: miałam w szkole masę kartkówek, sprawdzianów, a do tego jeszcze dodatkowe zajęcia. Totalnie nie miałam czasu :( Ale teraz jest już prawie po wszystkim, więc myślę, że będzie już w miarę ok :)
Jak wam się podoba rozdział? Wiem, że jest w cholere tych dialogów, ale jakoś tak wyszło. Obiecuję, że w następnym rozdziale będzie więcej opisów uczuć.
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Pod ostatnim rozdziałem było 8 komenatrzy, za które baaaaardzo dziękuję *-* To jak tacy dobrzy jesteście, to teraz 5 komentarzy - nowy rozdział :3
Następny rozdział raczej we wtorek. Napisałabym jutro, ale będę pisać jeszcze rozdział na Case Closed, a we wtorek mam wycieczkę, więc luz :D Jednakże jeśli uda mi się jutro napisać, to będzie cud xD
A teraz to pytanie: myślałam tak sobie, żeby może założyć aska blogu. Co o tym myślicie? Własnego nie mam, bo jakoś nie ciągnęło mnie, żeby założyć, ale dla bloga mogę założyć. Moglibyście zadawać pytania, co do bloga :) Piszcie w kom czy chcecie czy nie.
Do zobaczenia! xx

Pickle xx

10 komentarzy:

  1. Świetne! Bardzo mi się podoba :) Ten fanfic jest ... taki inny. Taki fajny :) Życzę duuuużo wenki!

    OdpowiedzUsuń
  2. SUPER! Bardzo oryginalny fanfic i wgl genialny czekam na nn i życzę weny Luv ya Mary <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział. Nie mogę się doczekać następnego i Case Closed też jest świetne @luccperr

    OdpowiedzUsuń
  4. Super ♥ Bardzo fajny pomysł :D
    Czekam na nn i weny życzę :3
    @Niall_potato69

    OdpowiedzUsuń
  5. KOCHAM! Czekam na nexta :)
    @ZerrieShippers7

    OdpowiedzUsuń
  6. kocham kocham kocham *,* normalnie to jest takie hsushjxnsuxkk <3 „romeo die znalazł ...” kocham no <3 weny ask ? Pewnie ze tak bd odwiedzać i pytać zapraszam do mnie ba zerrie : http://zerrie-love.blogspot.com http://fight-fanfiction.blogspot.com case closed równiż kocham informuj mnie : @ImAfraidOfLife1

    OdpowiedzUsuń
  7. Co do aska- to świetny pomysł.
    Rozdział świetny. Nie przeszkadza mi, że tak dużo dialogów.
    Mi się rozdział podoba,
    Joasia

    OdpowiedzUsuń
  8. oni są tacy słodcy Zayn i Perrie, czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny rozdział *.*
    Czekam na next ♥

    OdpowiedzUsuń
  10. Omfg Zen
    Dziwne się czuje z myślą że LM to prostytutki

    OdpowiedzUsuń