-Hej, Pezz. Tu Zayn. Mam do ciebie proźbę... - usłyszałam głos Zayna. Nikt nigdy nie nazywał mnie "Pezz", ale to zdrobnienie w jego ustach brzmi tak...uroczo. Uroczo? Dziewczyno, ogarnij się! - usłyszałam głos rozsądku. Otrząsnęłam się i odpowiedziałam:
-Cześć, Zayn. Proźbę? Do mnie? Jaką? - zdziwiłam się.
-Jest to dość nietypowa próźba, ale nie mam do kogo innego się zwrócić w tej sprawie... - słychać było, że jest niepewny zawstydzony.
-No mów, o co chodzi. - mruknęłam lekko zniecierpliwiona.
-W niedzielę o 12:00 w południe odbędzie się przyjęcie urodzinowe dla mojej najmłodszej siostry...i moja mama ma nadzieję, że przyprowadzę ze sobą swoją dziewczynę lub przynajmniej kogoś z kim się spotykam. Ale jak wiesz nie mam nikogo takiego jak na razie i chciałem cię prosić, żebyś tylko na ten jeden dzień udawała moją dziewczynę. - kiedy to usłyszałam od razu zareagowałam negatywnie.
-Nie! Nie zrobię tego! Mam swój honor!
-Perrie, proszę! Jesteś moją jedyną nadzieją. - jęknął sfrustrowany.
-A nie możesz po prostu powiedzieć rodzicom, że nikogo jak na razie nie masz? - to rozwiązanie wydawało mi się oczywiste, niestety, nie jemu.
-Nie mogę. Jak dowiedzą się, że nikogo nie mam to będą załamani i znowu zacznie się wykład, że jestem już dorosły i powinienem znaleźć miłość swojego życia. - wyjaśnił, a w jego głosie dało się wczuć nutkę irytacji. - Poza tym, masz u mnie dług, sama wiesz, za co. - dodał zwycięsko. Warknęłam wkurzona, wiedząc, że ma racje.
-No dobra! Ale tylko ten jeden raz. - powiedziałam.
-Dzięki, Pezz! Kochana jesteś! - ucieszył się.
-Dobra, dobra, nie przesadzajmy. To gdzie to się odbędzie? - westchnęłam i oparłam się plecami o szafkę.
-W domu, u moich rodziców, ale nie martw się, przyjadę po ciebie. Będę o... 11:00 rano? - upewnił się.
-Ok. A mam kupić jakiś prezent? Jak tak, to powiedz co, bo... - nie było dane mi dokończyć.
-Nie, nie! Ja mam już prezent, powiem, że to od nas wspólny. - odpowiedział.
-Jak wolisz. To...do niedzieli. - mruknęłam na pożegnanie.
-Do niedzieli. - rozłączył się. Rzuciłam telefon na łóżko i przetarłam dłońmi twarz.
Usłyszałam, że ktoś puka do drzwi mojego pokoju.
-Chodź. - podeszłam do drzwi i otworzyłam je, wiedząc, że to Leigh.
-Idziemy dzisiaj do klubu? - spytała, siadając na łóżku.
-Jeśli chcesz, to idź, ja dzisiaj sobie odpuszczę, nie za dobrze się czuję. - nie powiedziałam jej o zdarzeniu z dzisiejszego dnia i wolałam, aby się o tym nie dowiedziała.
-Wszystko w porządku?
-Tak, pewnie. To tylko zmęczenie. - zapewniłam ją. Nie chciałam iść dzisiaj do klubu, bo w piątki zawsze pojawiał się John, a spotkanie z nim było mi naprawdę zbędne, a wręcz niechciane.
-Zgoda. Pójdę z dziewczynami. - uśmiechnęłam się i wyszła z pokoju. Od razu rzuciłam się na łóżko i zasnęłam.
***
W tą nieszczęsną niedzielę obudziłam się o 8:00 rano, co nieczęsto się zdarza, bo ogólnie jestem śpiochem, ale przecież musiałam się jakoś przyzwoicie wyszykować na to przyjęcie.Załatwiłam poranną toaletę, co zajęło mi około 15 minut. Gorzej było z dobraniem stroju, nie miałam pojęcia, jak mam się ubrać.
Wygrzebałam z szafy jakąś granatową błyszczącą sukienkę. Przyglądałam jej się przez chwilę.
-Zbyt elegancka. - mruknęłam do siebie i wrzuciłam ją znów do szafy. Szukałam dalej.
W końcu zdecydowałam się na kwiecistą tunike, czarne leginsy, czarne buty na małej koturnie i czarny kapelusz. Przyzwoicie, ale nie zbyt elegancko - a taki efekt chciałam otrzymać.
Ubrałam bieliznę i naszykowany zestaw. Pomalowałam się i byłam gotowa. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 9:30 rano.
Poszłam do kuchni, żeby zrobić sobie śniadanie. Kiedy skończyłam zjadłam w ciszy posiłek i odłożyłam brudne naczynie do zlewu.
Byłam w mieszkaniu sama, ponieważ Leigh-Anne ostatniej nocy nie wróciła z klubu do domu, tylko pojechała do Ashley, bo stwierdziła, że ma bliżej.
Postanowiłam zająć się przez te półtorej godziny czymś, czego dawno nie robiłam, a mianowicie oglądaniem telewizji.
***
Punktualnie o 11:00 zadzwonił dzwonek. Wzięłam torebkę z kanapy i poszłam otworzyć. Mulat opierał się kokieteryjnie o framugę drzwi uśmiechając się.Wywróciłam oczami na to kozactwo i mruknęłąm zwykłe "Hej", na co odpowiedział to samo.
-Ładnie wyglądasz. - skomplementował. Cóż za oryginalny tekst. - zakpiłam w myślach.
-Dzięki. Muszę przyznać, że miałam problem z dobraniem ubrań. - stwierdziłam, po czym zabrałam klucze i wyszłam z mieszkania. Zamknęłam je i jak najszybciej odwróciłam się do Zayna, czując, że co chwilę "przypadkowo" spogląda na mój tyłek.
-Ciekawszych widoków nie masz? - prychnęłam, na co on zawstydził się i spalił buraka. Nie zwróciłam na to uwagi, tylko zeszłam na dół po schodach, a zaraz po mnie on. Wyszłam z bloku i od razu napotkałam przed sobą czarne auto, jak się okazało jego.
-Zapraszam. - otworzył mi drzwi od strony pasażera i gestem ręki wskazał, żebym wsiadła.
-Dzięki. - wsiadłam, a on zamknął drzwi, następnie okrążył szybko samochód, wsiadając na miejsce kierowcy. Ruszył spod budynku.
-Mamy jeszcze niecałą godzinę, więc jak chcesz, to możemy skoczyć na kawę. - zaproponował.
-Ok. - mruknęłam obojętnie. Chłopak podjechał pod najbliższy Starbucks. Wysiadł z samochodu i otworzył mi drzwi. Wyciągnął do mnie dłoń, jak sądzę z oferowaną pomocą. Nie chcąc być aż tak szorstka dla niego chwyciłam za jego dłoń i wysiadłam. Nie puszczając mojej ręki wszedł do kawiarni. O dziwo nie sprzeciwiłam się, że idziemy za ręce, co za pewne wyglądało jakbyśmy byli parą. Jego dłoń była tak delikatna i ciepła, że nie mogłam wyrwać się z jej uścisku, a raczej nie chciałam.
Usiedliśmy przy jednym stoliku. Zamówiliśmy kawy i przez kilka minut siedzieliśmy w ciszy. Niestety, on musiał ją przerwać.
-Ale wiesz, że udawanie mojej dziewczyny wiąże się z udawaniem, że jesteś we mnie zakochana. Oczywiście, ja też będę musiał tak zrobić.
-Aż tak głupia nie jestem. - uśmiechnęłam się sztucznie.
-Nie jesteś głupia. - mruknął, jakby do siebie. Postanowiłam nie zagłębiać się w sens tego zdania.
-Tylko wyjaśnijmy coś sobie... Żadnego słodzenia, typu "kochanie", "skarbie", "misiu" i tym podobne, a już tym bardziej żadnych buziaków. - wyjaśniłam dobitnie.
-Tak, tak. Jasne, rozumiem. - upił łyk kawy zastanawiając się nad czymś. Po chwili spojrzał na mnie. - Tylko nikt nie może się dowiedzieć o twojej...
-Pracy. - dokończyłam za niego. - Tak, wiem. Jeśli spytaliby, to wymyślę coś. - pokiwał twierdząco głową.
-Lubisz dzieci? - spytał nagle.
-Co to za pytanie? - zmarszczyłam brwi.
-Moja siostra ma 8 lat i będą tam jej koleżanki, więc dlatego pytam, czy lubisz dzieci? - wyjaśnił.
-Tak, nie mam nic przeciwko dzieciakom. - stwierdziłam po chwili namysłu.
-To dobrze, bo wiesz jakie są ośmiolatki. - westchnął. Kiwnęłam twierdząco głową i dopiłam swoją kawę.
***
-Zayn, nareszcie jesteś! - brunetka w średnim wieku ucałowała Mulata w policzek. - A ty pewnie jesteś nową miłością mojego synka? - spytała podekscytowana kobieta.-Tak. Mam na imię Perrie. Miło mi panią poznać. - uśmiechnęłam się.
-Jestem Trisha, mama Zayna. Mi ciebie również, kochanie. - rodzicielka Malika przytuliła mnie ciepło, co niepewnie odwzajemniłam. - Chodźcie do środka, już wszyscy są. - zrobiliśmy tak jak kazała. Od razu usłyszałam radosne piski małych dziewczynek. Zayn nadal trzymając mnie za rękę wszedł do salonu.
-Zayn! - pisnęła mała Mulatka bardzo podobna do chłopaka. Podbiegła do niego i wskoczyła mu na ręce.
-Hej, mała! Wszystkiego najlepszego! - pocałował ją w policzek.
-Dziękuję. A kto to? - wskzała na mnie.
-To jest Perrie, moja dziewczyna. - przedstawił mnie.
-Cześć, Perrie. Jestem Safaa. Fajnie, że wreszcie mogę poznać dziewczynę mojego brata. - przytuliła mnie, a ja ją.
-Mi ciebie również. A, no i wszystkiego najlepszego! - uśmiechnęłam się.
-Dziękuję. A teraz chodź poznasz Waliyhe i Doniye. - pociągnęła mnie za rękę w stronę dwóch Mulatek. Jedna była dorosła, ale młoda, a druga nastolatka.
-Waliyha, Doniya to jest Perrie, nowa dziewczyna Zayna. - oznajmiła Safaa. Obie dziewczyny podeszły do mnie przedstawiły się i przytuliły.
Co ta rodzina ma z tym przytulaniem?
Nagle przy mnie pojawił się Zayn. Objął mnie w talii. Nie protestowałam, bo to była część tej całej szopki.
-Chodź, usiądziemy gdzieś. - powiedział. Usiedliśmy przy dużym stole obok siebie. Wokoło biegały dziewczynki poprzebierane za księżniczki i wróżki. Wyglądały tak uroczo. Przypomniały mi się czasy z dzieciństwa, kiedy to ja biegałam przebrana w różową sukienkę i skrzydełka, a w ręku trzymałam błyszczącą różdżkę.
Moje wspomnienia przerwała Safaa, która podbiegła do mnie krzycząc:
-Chodź, Perrie! Pobawisz się z nami! - złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę swoich koleżanek. Zayn chciał zaprotestować, myśląc, że nie chcę bawić się w takie rzeczy, ale powiedziałam do niego bezgłośne "jest ok" i odpuścił.
Bawiłam się z dziewczynkami w chowanego, berka i inne zabawy. Bardzo dobrze się czułam mimo to, że jest między nami tak duża różnica wieku. To była o wiele lepsza impreza niż te w klubach.
***
-Chyba dobrze się bawiłaś, co? - uśmiechnął się brązowooki.
-Tak. - odpowiedziałam szczerze. Staliśmy właśnie przed moją klatką wymieniając się ostatnimi zdaniami z tego dnia.
-Cieszę się, że ci się podobało. Na początku myślałem, że takie małolaty będą cię wkurzać, ale widziałem, że bardzo wcieliłaś się w swoją rolę.
-Wtedy akurat nie grałam. Naprawdę dobrze bawiłam się z nimi. Przypomniałam sobie czasy z dzieciństwa.
-No tak. - zaśmiał się.
-To... Cześć. - chciałam już odejść, gdy poczułam jak przyciąga mnie do siebie za nadgarstek. Staliśmy bardzo blisko siebie. To była chwila, nie zdąrżłam nawet zareagować, ponieważ Zayn szybko, ale czule złączył nasze usta w pocałunku.
_______________________________________________________________________________
Na początek WIELKIE, OGROMNE I'm sorry! :( Wiem, że długo czekaliście na ten rozdział, ale nie miałam jak go napisać, ponieważ nie miałam kompletnie czasu, a jak miałam to nie mogłam siedzieć przy komputerze, bo mama się na mnie wkurzała. A teraz jak ten nowy semestr się zaczął to w ogóle porażka, tyle sparwdzianów, kartkówek i innych ;-; Większość ma już pewnie ferie, ale nie ja! Ja akurat mam najpóźniej -.-
Starałam się, żeby ten rozdział był dłuższy niż zazwyczaj. I jak wam się podoba? Tak wiem, że mnie zabijecie, że w takim momencie skończyłam :D Ale spokojnie, bo ten całus nic jeszcze nie znaczy, jesteśmy dopiero na 6 rozdziale, więc nie liczcie na razie na dużo takich momentów xD
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Te 9 komentarzy pod ostatnim, to było po prostu takie rtfvbhjnbgcfcv i jeszcze jak przybyło informowanych oraz obserwatorów *-*
To teraz wyjątkowo nie daję szantażyka, bo musieliście tyle czekać na rozdział c;
I znowu tak późno piszę... Czy coś ze mną nie tak? XD Nie muscie odpowiadać, bo i tak słyszę codziennie to samo od bff c: Ostatnio nawet stwierdziła, że jestem jak Niall :3
Nie znaudzam was dłużej. Ilysm ♥
Do następnego rozdziału! xx
Pickle xx