sobota, 11 stycznia 2014

Chapter 5

-Zayn? - usłyszałem jej cichy głosik.
-Hej, Pezz. To ja. - chciałem ją przytulić, ale poczułem mocny uścisk na ramieniu, a następnie odepchnięcie. Na skutek tego wylądowłem na ziemi. Napastnik usiadł na mnie okrakiem i zaczął celować pięściami w moją twarz. Próbowałem go odepchnąć, lecz na marne. Poczułem metaliczny smak krwi w ustach.
Usłyszałem pisk, który za pewne należał do Perrie. Zauważyłem, że podbiega do nas i próbuje odciągnąć faceta, przez którego byłem bity. Mężczyzna odepchnął ją, przez co dziewczyna wylądowała pod ścianą z rozciętą wargą. Wtedy się wkurzyłem. Jak można tak potraktować taką niewinną, bezbronną osobę? Do tego jeszcze kobietę! - pomyślałem oburzony.
Podciągnąłem prawą nogę, przez co moje kolano wylądowało na kroczu napastnika. Facet krzyknął z bólu i skulił się. Jak najszybciej odepchnąłem go od siebie i teraz to ja siedziałem na nim, okładając go pięściami. Byłem jak w transie. Nie mogłem przestać, cały czas miałem przed oczami to jak potraktował Perrie.
-Zayn, przestań. Proszę, przestań. - do moich uszu dobiegł zrozpaczony głos blondyki. Od razu podniosłem się i podszedłem do niej. Dziewczyna szybko znalazła się w moich ramionach, mącząc moją koszulkę spływającymi po jej bladych policzkach łzami.
Usłyszałem, jak ten palant podnosi się z brudnego chodnika. Szybko obróciłem się w jego stronę, chowąjąc Pezz za moimi plecami.
-Zayn?! - z mojej prawej strony dobiegł mnie znany mi głos.
-Tato? - odwróciłem głowę w tamtą stronę. - Co ty tu robisz? - zdziwiłem się.
-To chyba ja powinienem cię o to spytać. - stwierdził. Chciałem odpowiedzieć, ale poczułem mocne uderzenie. - Zostaw go, bo zadzwonie po policję! - krzyknął ojciec. Facet wyraźnie wystrszaony wybiegł z uliczki. Edwards wyłoniła sie zza moich pleców. - A to kto? - ojciec wskazał na blondynkę.
-To jest... - nie wiedziałem, co powiedzieć. Przecież nie powiem mu, że jest prostytutką, którą uratowałem przed jakimś napalonym gościem. - To jest Perrie, moja koleżanka. - przedstawiłem ją. Ojciec podejrzanie spojrzał najpierw na mnie, a następnie na dziewczynę.
-Mhm... Ale dlaczego pobiłeś się z tym mężczyzną? - dopytywał.
-Przechodziłem obok tej uliczki i zobaczyłem, że on chciał zgwałcić Perrie. Przecież nie mogłem tego tak zostawić. - wytłumaczyłem.
-No tak... Dobrze zrobiłeś, synu. - pochwalił mnie ojciec. Po chwili zwrócił się do Pezz. - Witaj, Perrie. Jestem Javadd, ojciec Zayna. - wyciągnął do niej dłoń.
-Dzień dobry. - powiedziała niepewnie i uścisnęła jego dłoń.
-No dobrze, więc ja już będę wracał. A! Zayn, w niedzielę o 12:00 organizujemy przyjęcie urodzinowe dla Safy. Będzie jeszcze kilka jej koleżanek. Mama prosiła, żebyś przyprowadził kogoś ze sobą. Myślę, że miała na myśli dziewczynę. - mrugnął do mnie.
-Jasne. To do zobaczenia. - pożegnałem się.
-Do zobaczenia. Miło było cię poznać, Perrie. - uśmiechnął się do nas i odszedł.
-W porządku? - spojrzałem na blondynkę.
-Tak. - odpowiedziała i wytarła rękawem ostatnie łzy. Delikatnie starłem kciukiem krew z jej wargi.
-Chodź, odprowadzę cię do domu. - złapałem ją za rękę. O dziwo nie zabrała jej.

***
Staliśmy pod jej blokiem, nie odzywając się. Mógłbym się z nią już dawno pożegnać, ale coś sprawiało, że zwykłe "Cześć", "Do zobaczenia", czy jaka kolwiek inna forma pożegnania nie chciała się wydobyć z moich ust. Próbowałem przedłużyć to chwilę, aby być z nią jak najdłużej.
Ogarnij się! Prawie jej nie znasz, a już się zakochujesz! - usłyszałem w mojej głowie najbardziej irytujący głos jaki można usłyszeć - rozsądku.
-Nie zakochałem się. - mruknąłem nieświadomie.
-Co? - blondynka zmarszczyła brwi. Najwyraźniej nie usłyszała, co powiedziałem. Całe szczęście.
-Nic, nic. - zaprzeczyłem. - Dasz mi swój numer? - wypaliłem nagle.
Człowieku, ogarnij się! Co jest z tobą nie tak?! Najpierw myśl, a potem gadaj.
-Ale po co? - zdziwiła się. Odkąd ją poznałem nigdy nie oszczędzała sobie szczerości. Może to nawet dobrze... Choć niezręczne było dla mnie to pytanie.
-No wiesz... Uratowałem cię przed tym kolesiem. Wisisz mi przysługę. - uśmiechnąłem się triumfalnie. Myślałem, że dziewczyna mnie tylko wyśmieje i pójdzie, ale jednak jak na uczciwą osobę przystało wyciągnęła z kieszeni świstek papieru i nabazgrała na nim kilka cyferek. Następnie podała mi go i westchnęła zirytowana.
-To... Na razie. A, i jeszcze raz dzięki za uratowanie.
-Nie ma za co. Zawsze do usług. Pa!
I poszła. Weszła do budynku i zniknęła za drzwiami klatki schodowej.
Zadowolony z siebie wpisałem numer Perrie w kontaktach. Ruszyłem w stronę domu. To był dzień pełen wrażeń.

***
-Znowu ją spotkałeś?! - w słuchawce komórki rozbrzmiał zdziwiony głos Louisa.
-Ja ją uratowałem! - powiedziałem głębokim głosem, jak bohater z tych wszystkich bajek. Po chwili oboje dostaliśmy napadu śmeichu. Minęło kilka chwil zanim się ogarnęliśmy.
-W sumie to jak ją uratowałeś? - spytał Tommo.
-Zobaczyłem ją w niezbyt przyjemnej uliczce. Jakiś gościu chciał chyba ją zgwałcić. Dałem mu kilka racy po mordzie i było po sprawie. - odpowiedziałem.
-Ty mu dałeś po mordzie? - zakpił lekko.
-No dobra! Najpierw on dał mi kilka racy po mordzie, ale potem ja! Na skutek czego wygrałem! - mówiłem podekscytowany.
-Rozumiem, że uważasz się za bohatera...? - zaśmiał się.
-Tylko troszkę. - udawałem niewiniątko.
-Oj, Malik, Malik... Ty wiesz, że to coś musi oznaczać? - stwierdził.
-Jak to "coś musi oznaczać"? - powtórzyłem jego słowa.
-To jest normalnie przeznaczenie! No wiesz cały czas się przypadkiem spotykacie. Niemożliwe, żeby był to zwykły zbieg okoliczności. - wytłumaczył.
-Nie rozśmieszaj mnie. Żadne przeznaczenie! - zagryzłem nerwowo wargę.
-Mów co chcesz, ale ja i tak wiem, że to jest przeznaczenie! - mogę się założyć, że właśnie wtedy na jego twarz wpełzł ten złośliwy uśmieszek.
-Muszę kończyć. - oznajmiłem.
-Okey. Pa, kochasiu! - pisnął, jak mała dziewczynka.
-Zamknij się, Tommo. Pa! - jak najszybciej rozłączyłem się, nie chcąc wysłuchiwać jego złośliwych uwag podejrzeń.
Wstałem z łóżka, czyli mojego dotychczasowego miejsca i skierowałem się do kuchni.
Wyjąłem z lodówki piwo i usiadłem na kanapie. Włączyłem TV, akurat leciał jakiś mecz.
Wpatrywałem się w ekran już z 10 minut, gdy moją uwagę przykuł miś, leżący w siatce na blacie. Ten misiek był dla Safy na jej urodziny... Na które miałem kogoś ze sobą zabrać. A w sumie, to dziewczynę.
Palnąłem się otwartą dłonią w twarz. Nie miałem pojęcia kogo mogę zabrać ze sobą. Nie miałem żadnych koleżanek ani znajomych. Pomyślałem o jednej dziewczynie, ale po chwili odrzuciłem tą myśl.
Nie zabiorę przecież Perrie! - skarciłem się w myślach. Niestety, nie miałem innego wyboru. Ona była moją ostatnią oraz jedyną nadzieją.
Zrezygowany wziąłem do ręki telefon. Wybrałem numer Edwards. Nacisnąłem "Zadzwoń" i przyłożyłem telefon do ucha, czekając na sygnał. Odebrała po dwóch.
-Halo?
-Hej, Pezz. Tu Zayn. Mam do ciebie proźbę... - zacząłem niepewnie, drapiąc się po karku.
________________________________________________________________________________
PRZEPRASZAM! Wiem, że długo nie było tego rozdzału, ale kończył się semestr i musiałam się wziąć w garść i pouczyć ;-; A bardzo tego nie lubię xD
Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał :)
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Szantażyk:
9 komentarzy - nowy rozdział. Huehue
No to ja spadam lulu, bo już najwyższy czas xD
Dobranoc i do zobaczenia!

Pickle xx

11 komentarzy:

  1. Tak późno dodajesz rozdział? :D
    Haha chodzi mi o godzinę :P
    Podoba mi się ten rozdział, jesteś boska uświadom to sobie sobie ;3
    Ilysm, Nicooole aka Raspberry Muffin xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Yaaaaay mam ZerrieFeelings no i dziękuje za to,że tak genialnie piszesz no i kocham Cie
    Mary <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Pwkdnwohdkwhs7ajk CUDO *-*
    Cekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  4. czemu taki krótki ? :c

    OdpowiedzUsuń
  5. wooooooooooooooooooow <3 NOWY DALEJ <3 NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ NASTEPNEGO <4

    KOCHAM CIĘ <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny i nie mogę się doczekać kolejnego :)

    OdpowiedzUsuń
  7. świetny czekam na next <33333333333333333

    OdpowiedzUsuń
  8. Suuper :) Nominowałam Cię do Liebster Award:) szczegóły http://i-want-to-be-your-reason-for-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Ąaaaaaa lecę czytać następny to było takie jrrschk ot dqxbsb in RC cm hehe

    OdpowiedzUsuń